This post comes from the first version of this blog.
Please send me an email if anything needs an update. Thanks!
Kiedy wykonuje się pewną czynność przez długi okres czasu, zyskując kolejne doświadczenia, bardzo łatwo jest zapomnieć o tym, co robiło się na początku. Zaczynając przygodę z blogowaniem wydawało mi się, że będę pamiętał każdy opublikowany wpis wraz z datą i listą tagów. Czasem klikam sobie po kategoriach lub stronach i widzę tytuły, które na pierwszy rzut oka nic mi nie mówią, a dopiero po kilku sekundach zdaję sobie sprawę, że “faktycznie, pisałem o tym”. Na szczęście wszelkiego rodzaju liczniki [odwiedzin, komentarzy, wpisów], które obserwuję, co jakiś czas pokazują mniej lub bardziej okrągłą liczbę, co oznacza, że przez chwilę mogę odetchnąć od bogatych merytorycznie wpisów na rzecz wyrzucenia z siebie “jubileuszowych przemyśleń”.
Od zera do bloggera. Kiedy pisałem pierwsze, pamiętne, blogowe “Hello World”, roztaczałem przed sobą wizje przyszłości i przeróżnych pomysłów na to, jak kiedyś będę miał wierne grono Czytelników, a ilość odwiedzin pobije na głowę Google i Facebooka razem wziętych. Było całkiem miło pomarzyć o całym splendorze spływającym na piszącego i o pozycji branżowego eksperta, który mając niepozorną broń w postaci blogowych wpisów jest w stanie kontrolować i wpływać na światopogląd innych ludzi. Być może moje wyobrażenia nie sięgały aż tak daleko, ale na pewno zaczynając tworzyć niniejszy serwis chciałem osiągnąć chociaż część tego, co sobie wymyśliłem.
Pierwszy wpis miał to do siebie, że był pierwszy, a co za tym idzie, nie posiadał żadnego zera, toteż ciężko byłoby mówić o “okrągłej liczbie”. Co innego wpis dziesiąty - ten już posiadał jedno dumnie wypinające pierś zero, w związku z czym możliwe było już świętowanie małej, okrągłej liczby i pierwsza, wstępna rewizja poczynionych założeń. O ile nie nastawiałem się nigdy na perspektywę “władzy nad światem” za pomocą niniejszego blogu, oczekiwałem, że pójdzie nieco łatwiej. Rzeczywistość jednak brutalnie sprowadziła mnie do parteru wskazując wyraźnie, że trzeba będzie włożyć wiele pracy, aby kiedyś móc sobie usiąść w fotelu i delektować się wszelkiego rodzaju statystykami i wykresami.
Kolejne dziesiątki to właśnie efekt ciężkiej pracy i “zmuszania się” do skrobnięcia kolejnych zdań, które nie zawsze przychodziły łatwo, szczególnie ze względu na fakt, że jestem strasznym perfekcjonistą językowym i każdy błąd, niespójność, niejasność, itp. nie jest efektem mojego zaniedbania, ale w wielu przypadkach właśnie brakiem pomysłu “jak to dobrze napisać”. Muszę jednak uczciwie przyznać, że naprawdę cieszy mnie proces twórczy, jaki przeprowadzam podczas obróbki nowych tematów. Nigdy nie podejrzewałem w sobie “żyłki pisarza”, ale naprawdę lubię pisać i żałuję, że nie mogę poświęcić na blogowanie większej ilości czasu. Być może wynika to z jeszcze innego powodu - ja po prostu lubię uczyć. Lubię tłumaczyć, wyjaśniać, lubię, kiedy nie tylko ja wiem, ale inni też wiedzą - prowadzi to nierzadko do bardzo ciekawych dyskusji. Dlaczego w takim razie nie zostałem nauczycielem? Nie wiem, ale chyba nie dałbym rady rok w rok “wałkować” tego samego materiału. ;]
Wpis jubileuszowy.
100 [słownie: sto], to relatywnie duża liczba, stąd i jubileusz uważam za "istotny". Sto wpisów napisanych w niewiele ponad rok, to być może niewiele dla bloggera z kilkuletnim doświadczeniem, ale dla "zwykłego śmiertelnika" liczba praktycznie niewyobrażalna. Proponuję prosty test - ile wypracowań, ile dyktand, ile klasówek, kartkówek i egzaminów napisaliście w sumie przez cały okres edukacji na kolejnych etapach nauki? Policzyliście? Dobrze, teraz spróbujcie ocenić, ile mogłoby to być "wpisów" rocznie i porównajcie z liczbą 100. Jeśli wyszło Wam finalnie coś chociażby zbliżonego do rzeczonej "stówki", to jestem naprawdę pod wrażeniem.Każdy jubileusz to także czas na wszelkiego rodzaju podsumowania i podziękowania. O ile statystyki i podsumowania zostawię sobie na wpis końcoworoczny [robienie dwóch podsumowań we wpisach zbliżonych czasowo raczej nie ma większego sensu], o tyle podziękowania bezsprzecznie należą się Wam, Czytelnikom i dzisiaj i w przyszłości. Gdyby nie to, że dzielnie przedzieraliście się przez chaszcze językowe, jakie szykowałem dla Was w wymyślanych przez mój umysł zdaniach wielokrotnie złożonych, pewnie nie dotrwałbym do dzisiejszego dnia i wpisu i nie mógł Wam zakomunikować tak istotnych dla mnie wiadomości. Mam nadzieję, że będziecie mnie odwiedzać jeszcze w tym i kolejnych latach dokonując ciągłego ulepszania siebie, jak i budowania mojego poczucia wartości przez to, że będę umiał skupić Was jako społeczność tego serwisu. Dziękuję Wam jeszcze raz i… wracam do pracy. Dla Was, dla mnie, dla wszystkich. ;]