This post comes from the first version of this blog.
Please send me an email if anything needs an update. Thanks!

Witajcie! Miałem nic nie pisać na blogu przez okres poświąteczny, ale ze względu na fakt, że ostatnio spotkało mnie kilka przyjemnych rzeczy w życiu, chciałbym się nimi z Wami podzielić. Jedną z nich jest tytułowa współpraca z jednym z bardziej poważanych branżowych czasopism, czyli Software Developer’s Journal.

Historia.

Zacznijmy od początku. Pierwszego grudnia otrzymałem maila, w którym Pani z redakcji wprowadziła mnie w temat współpracy z czasopismem informując o całym przedsięwzięciu i pytając, czy znalazłbym czas na napisanie artykułu o określonej tematyce. Ze względu na fakt, że aktualnie zajmowałem się pracą na etacie, studiowaniem, a swoistą wisienką na torcie był czas poświęcany na pracę inżynierską, odpowiedziałem dyplomatycznie, że chętnie, ale muszę skonfrontować wszystko z moimi możliwościami. Okazało się, że mogłem sam wymyślić temat artykułu, a więc szybko przeprowadziłem jednoosobową burzę mózgów i wpadłem na coś, co zamierzałem już dawno temu zrealizować na blogu, ale ze względu na wejście w inne technologie niejako porzuciłem pierwotną ideę [w tym miejscu proszę o wybaczenie za tak lakoniczne informacje - nie chcę zdradzać na razie szczegółów, szczególnie tak blisko daty “premiery” nowego numeru SDJ].

Temat został zaakceptowany, a ja zacząłem szybko wypytywać o szczegóły techniczne oraz wymagany termin dostarczenia materiałów do redakcji. Po szybkiej wymianie maili wiedziałem już praktycznie wszystko, więc obiecałem dostarczyć artykuł w następnym tygodniu, zostawiając sobie bezpieczny margines czasu i weekend na ewentualne doszlifowanie całości. W tym miejscu doszło do transparentnej zmiany osoby “obsługującej” kontakt ze mną - miejsce Pani zastąpił Pan, który okazał się być moim imiennikiem, więc szybko znaleźliśmy wspólny język i jeszcze raz dokonaliśmy dokładniejszych już ustaleń tematyki i terminu.

Dokładnie osiem dni później, czyli nieco dłużej niż zapowiadałem, zameldowałem, że artykuł został ukończony i proszę o opinię redakcji. Treść zawierała się na ponad 10 stronach A4 dokumentu w formacie ODF [tak, tak, OpenOffice ;]], przy czym udało mi się nieco zredukować jego długość poprzez usunięcie zbędnych komentarzy i dopowiedzeń, które mam w zwyczaju wstawiać. Pan redaktor pochwalił mnie nawet za terminowość, co przyznam nieco mnie zdziwiło, bo postrzegałem możliwość współpracy z SDJ jako przywilej i nie chciałem zmarnować danej mi szansy, dlatego fakt, że inni piszący sprawiają pod tym względem problemy wydał mi się niezbyt zrozumiały.

Tester, a właściwie betatester, biorąc pod uwagę nomenklaturę używaną w korespondencji, zgłosił zaledwie jeden błąd polegający na dwuznaczności użytego w pewnym miejscu sformułowania. Myślę, że mogę uznać to za sukces, jeśli uwzględnimy fakt, że jest to mój debiut w przypadku publikacji artykułów w czasopiśmie [gazetki szkolnej w gimnazjum i liceum nie liczę ;]]. Redaktor znalazł ponadto kilka literówek i braku znaków interpunkcyjnych, a więc moje oczy jeszcze nie są takie złe. Sformatowałem więc finalnie tekst - pochylając, podkreślając, ustawiając odpowiednie czcionki i tym podobne rzeczy dla odpowiednich elementów i wysłałem, oczekując na ostateczną aprobatę i decyzję o publikacji.

Nie chciałem się tym chwalić wcześniej, uznałem jednak, że mając potwierdzoną informację o pozytywnej opinii na temat mojego artykułu i publikacji w najnowszym numerze Software Developer’s Journal mogę skrobnąć kilka słów dla potomności. Na pewno napiszę  jeszcze raz w momencie, kiedy materiał będzie już gotowy do ściągnięcia z Internetu - przypominam, że SDJ jest od kilku miesięcy czasopismem darmowym, a więc zachęcam do pobrania i przeczytania zarówno nowego, “mojego” numeru, jak i archiwalnych plików PDF.

Przyszłość.

Artykuł, który zostanie opublikowany w najnowszym numerze niedługo po Nowym Roku to pierwsza część serii - ze względu na dosyć szczegółowe omówienie poszczególnych kwestii zdecydowałem się na podzielenie go na kilka części, wprowadzających Czytelnika i opisujących po kolei etapy tworzenia opisywanego tam rozwiązania. Ponownie proszę o wybaczenie - więcej szczegółów już po nowym roku. ;]

Pomimo tego, że nie są przewidywane honoraria dla autorów, udało mi się przy okazji uszczknąć nieco powierzchni reklamowej, dzięki czemu w jednym z kolejnych numerów mam nadzieję na publikację reklamy tego blogu - już teraz jest Was, Czytelników dużo, ale mam nadzieję na jeszcze większe poszerzenie grona obserwujących moje poczynania. ;]

Tymczasem pozostaje nam cierpliwie czekać na oficjalną publikację nowego numeru czasopisma - do zobaczenia wkrótce!